Zanim jeszcze przed pół wiekiem pojawił się tu "Papa" Feliks Stamm z pierwszą grupą swoich umiłowanych i jakże potem sławnych bokserów, było Cetniewo dość odludnym (i na tym trenerowi bardzo zależało), ale pięknym miejscem na wysokim brzegu, oddzielonym tylko czystą szeroką plażą od Bałtyku. Wśród rzadkich nadmorskich sosenek i świerków stał tu niepozorny drewniany pensjonat, w którym przed II wojną światową zamieszkiwali i stołowali się podoficerowie nadmorskiego oddziału Korpusu Ochrony Pogranicza. Podczas wojny przyjeżdżali tu na rehabilitację niemieccy lotnicy z Luftwaffe; w prymitywnych warunkach, pod namiotami hartowano tu także młodziutkich kandydatów do osławionych formacji SS.
Z tamtych czasów zachował się niewielki, 5-pokojowy barak mieszkalny z piętrowymi łóżkami a raczej pryczami. Trener Stamm przed mistrzostwami Europy w 1951r w Mediolanie zgrupował pięściarzy w Technikum Wychowania Fizycznego we Wrzeszczu przy stadionie Lechii i w tym czasie szukał czegoś lepszego, bardziej odległego od miejskich pokus i uciech, najlepiej nad morzem, w bogatym w jod powietrzu. Milicyjnym motocyklem z przyczepa jeździł więc i wypatrywał po całym Wybrzeżu. Był także w Krynicy Morskiej, gdzie zachwalano pałacyk kochanicy Hitlera Ewy Braun, lecz zastał tam jedynie spopielone zgliszcza i gruzy. W końcu wybrał Cetniewo gdzie, obok walorów klimatycznych, zafrapował Go właśnie ów niepozorny, ale solidny barak. To on był prapoczątkiem, z niego rozrastał się przez następne lata wspaniały kompleks obiektów i urządzeń sportowych, dobrze służących pokoleniom polskich olimpijczyków. Tamten barak
W połowie pełnił funkcje hotelowo - mieszkalne, w drugiej połowie natomiast trener Stamm urządził salkę treningową wyposażoną w bokserskie worki i gruszki, a potem w jej rogu na podłodze zainstalował prymitywny ring.
Tak to się zaczęło, a już w lipcu 1952 r na małym placyku apelowym odbył się pierwszy ceremoniał pożegnalny reprezentacji, wyjeżdżającej na Igrzyska Olimpijskie w Helsinkach. Trener ogłosił skład, Jego wybrańcy nie kryli wzruszenia, na maszt wpłynęła biało - czerwona flaga przy dźwiękach Mazurka, a po 2-ch tygodniach cała Polska skakała z radości po złoto - srebrnym sukcesie gdańszczan Zygmunta Chychły i Aleksego Antkiewicza. Bokserskie medale wykuwane w Cetniewie sypały się potem jak z rękawa. Po Chychle, który był pierwszym polskim mistrzem olimpijskim w boksie, ten najwyższy szczyt w sporcie amatorskim osiągnęło jeszcze 6-ciu polskich pięściarzy: Kazimierz Paździor, Józef Grudzień, Jerzy Kulej (dwukrotnie), Marian Kasprzyk, Jan Szczepański i Jerzy Rybicki i wszyscy oni właśnie tu w Cetniewie litrami potu znaczyli drogę do tego sukcesu. A była przecież jeszcze wśród nich cała plejada wicemistrzów i brązowych medalistów olimpijskich, mistrzów Europy i świata o nazwiskach pięknie zapisanych w historii polskiego sportu, takich jak Aleksy Antkiewicz, Zbigniew Pietrzykowski, Leszek Drogosz, Jerzy Adamski, Tadeusz Walasek, Zenon Stefaniuk, Brunon Bendig, Hubert Skrzypczak, Wiesław Rudkowski, bliźniacze pary Olechów i Skrzeczów, Henryk Średnicki, Leszek Błaźyński i jeszcze wielu, wielu innych. Nie ulega wątpliwości, że pierwsze 10 lat cetniewskiego OPO to przede wszystkim, jeśli nie wyłącznie, boks z nieformalnym super - dyrektorem Feliksem Stammem, który na fali sukcesów swych podopiecznych i dobrych stosunków z ówczesnym szefem sportu Włodzimierzem Reczkiem pracowicie rozbudowywał i powiększał cetniewska bazę. Wszystkie jego pomysły i propozycje centrala akceptowała niemal w ciemno i na wszystko znajdowały się pieniądze.
Od samego początku, jako młodziutki jeszcze reporter radiowy z nieodległego Gdańska całymi godzinami towarzyszyłem Wielkiemu Trenerowi i jego wychowankom podczas cetniewskich zgrupowań. To właśnie wtedy na sali treningowej, a także w długich, często nocnych pogawędkach, życzliwie otwierał on przede mną kulisy światka bokserskiego, cierpliwie tłumaczył prawa rządzące tą dyscypliną, słowem uczył boksu. I zapewne tu zdobyta wtedy wiedza pozwoliła mi obsługiwać dla centralnej anteny radiowej trzy bokserskie olimpiady, 10 mistrzostw Europy, wiele turniejów o mistrzostwo Polski i późniejsze Memoriały Feliksa Stamma. Swój ogromny dług wdzięczności wobec "Trenera 50-lecia" starałem się odpłacić, inicjując zaraz po Jego śmierci nadanie cetniewskimu ośrodkowi imienia Feliksa Stamma oraz organizując z tej okazji, popartą przez słuchaczy Polskiego Radia z całego kraju i czytelników katowickiego "Sportu", akcję zbierania funduszy na pamiątkową tablice - płaskorzeźbę z Jego wizerunkiem. Do dzisiaj na ścianie cetniewskiej recepcji hotelowej wita On wszystkich gości ośrodka swym ciepłym, dobrym uśmiechem.
Jeszcze w tamtych pionierskich czasach na początku lat 50. urokowi Cetniewa uległ inny ówczesny wybitny trener kadry narodowej szermierzy, sławny węgierski fechtmistrz Janos Kevey. Za zgodą swego przyjaciela Feliksa, regularnie przywoził tu na zgrupowania swoje "cudowne dzieci" - wybitnych potem szablistów, wielokrotnych medalistów olimpijskich i mistrzów świata Jerzego Pawłowskiego, Wojciecha Zabłockigo, Ryszarda Zuba, Jerzego Twardokensa czy Emila Ochyrę. Kevey otworzył furtkę, przez którą do bokserskiej twierdzy coraz tłumniej w następnych latach przeciskać się zaczęły kolejne dyscypliny sportu. I bardzo dobrze, bowiem Cetniewo wszystkim służyło znakomicie, co dobitnie poświadczają dziesiątki kolejnych wykuwanych tu medali i tytułów. Żeby pozostać przy szermierce, to np. właśnie tu w latach 90. na swoje srebrne i brązowe medale w Barcelonie, Atlancie i Sydney ciężko, lecz jakże efektywnie pod wodzą Stanisława Szymańskiego i Tadeusza Pagińskiego pracowały olimpijskie reprezentacje floretowe. Można powiedzieć, że prosto z Cetniewa na olimpijskie podium wskakiwali Ryszard Sobczak, Cezary Siess, Adam Krzesiński, Piotr Kiełpikowski, Jarosław Rodzewicz, Sylwia Gruchała, Magda Mroczkiewicz, Anna Rybicka i Barbara Szewczyk. To pokolenie miało już jednak nieporównywalnie lepsze warunki do pracy i regeneracji sił, niż tamta grupa Keveya przed 50-ciu laty. Cetniewo przecież ciągle rozrastało się, powiększało swoją bazę i regularnie, co parę lat mój magnetofon rejestrował reportaż z przekazania do użytku kolejnego obiektu.
Już pod koniec lat 50. nastąpiło pożegnanie wysłużonego baraku, a jego funkcje przejął płaski dwupiętrowy hotelowiec z 80-cioma miejscami, a także duża na owe czasy hala boksersko - szkoleniowa z zainstalowanym na stałe prawdziwym ringiem, z boiskami do siatki i kosza, pełnym wyposażeniem w sprzęt i akcesoria bokserskie oraz bogatą ofertą odnowy biologicznej (gabinety lekarskie, masaż, suna, zabiegi hydro- i elektroterapii). Cetniewo zaczęło być modne i popularne, Feliks Stamm musiał więc podnieść szlaban i robiło się coraz ciaśniej. Po dalszych 10-ciu latach stał już wysoki hotel na 60 miejsc z nowoczesną recepcją i kawiarnią, powstała też ogromna jadalnia dla 300 osób. Prawdziwy przełom w rozwoju bazy hotelowej nastąpił na początku lat 70. kiedy wzdłuż nadmorskiej promenady wyrosło 5 jednopiętrowych pawilonów na 240 miejsc, zresztą po latach zmodernizowanych pod względem architektonicznym i funkcjonalnym. W ten sposób, razem z włączonym do cetniewskiego kompleksu przedwojennym pensjonatem "Rybitwa", ośrodek dysponuje dzisiaj imponującą liczbą 128 pokoi z 320-stoma miejscami.
Zrozumiałe, że równolegle postępować musiała rozbudowa bazy szkoleniowej, bo do sławnego już Ośrodka Przygotowań Olimpijskich nad Bałtykiem ochoczo garnęła się cała sportowa Polska - nie tylko kadry narodowe w rożnych (nawet nieolimpijskich) dyscyplinach, lecz także rozmaite ekipy klubowe znajdujące tu wyśmienite warunki do pracy i wypoczynku. Ustawiały się wręcz kolejki, lecz nie dla wszystkich Cetniewo stało otworem. Pierwszeństwo oczywiście zawsze i w każdym zgłoszonym terminie mieli pięściarze, a poza tym ustalono, że w następnej kolejności ośrodek będzie służył reprezentacjom wszystkich olimpijskich sportów walki. W ekspresowym tempie wzniesiono więc trzy drewniane, ale duże i funkcjonalne sale specjalistyczne typu "Pilawa". Pierwsza była do dyspozycji zapaśników i judoków, drugą zagospodarowali ciężarowcy a w trzeciej rozgościli się przede wszystkim szermierze do spółki z bokserami, którzy jednak chętniej korzystali ze swojej starej, dużo większej i bardziej im odpowiadającej hali. Nota bene, w czasie dłuższych upałów Papa Stamm zarządził ustawienie ringu poza halą i ostre sparringi często toczyły się w podmuchach ożywczej nadmorskiej bryzy. A jeśli bryza, to oczywiście żeglarze, którym Cetniewo również dobrze służyło przez niespełna 20 lat, budując im obszerny i wygodny hangar na łodzie, przyjmując zgrupowania i stanowiąc bazę dla imprez regatowych. Było to w czasach, gdy regaty i treningi odbywały się na akwenach Władysławowa, do czasu, gdy w Pucku powstało nowoczesne, funkcjonalne, na europejskim poziomie centrum żeglarskie, które zresztą nadal korzysta z cetniewskiej bazy hotelowej.
Kiedy wyrosły nowe obiekty, stwarzające idealne warunki do pracy szkoleniowej w sprzyjającym budowaniu wysokiej formy nadmorskim klimacie, nic już nie mogło powstrzymać ciągu na Cetniewo judoków, zapaśników, ciężarowców i szermierzy, którzy w końcu wywalczyli tu równe faworyzowanym bokserom, prawa sportowo - obywatelskie. Zresztą po śmierci w 1976r. nieodżałowanego Feliksa Stamma nie było to już takie trudne. Walory Cetniewa najlepiej znał i cenił wieloletni trener kadry judoków, jakby odpowiednik Stamma w tej dyscyplinie, gdańszczanin Ryszard Zieniawa, zwany powszechnie "Mistrzem". Pod jego surowym okiem tu właśnie cyzelowali formę i stąd startowali po największe zaszczyty wszyscy czołowi mistrzowie chwytów tajemnych, poczynając od pierwszego polskiego mistrza Europy Antoniego Reitera, na "Kruszynie" Beacie Maksymow kończąc. A przecież między nimi były też takie gwiazdy jak jedyny w świecie dwukrotny mistrz olimpijski w judo Waldemar Legień, dwukrotny medalista Janusz Pawłowski, Paweł Nastula czy Rafał Kubacki.
Również tu na cetniewskich matach pod wodzą trenera Janusza Tracewskiego wykuwali olimpijskie medale polscy zapaśnicy z gwiazdami z najwyższej półki - dwukrotnym złotym medalistą Andrzejem Wrońskim, a także braćmi Lipieniami, Andrzejem Supronem i niespodziewanymi triumfatorami z Atlanty z 1996r. Włodzimierzem Zawadzkim, Józefem Traczem, Ryszardem Wolnym i Jackiem Fafińskim.
W wyścigu do Cetniewa na czołowych pozycjach meldowali się także sztangiści, a jego gorącymi entuzjastami byli zarówno wieloletni szef polskich i europejskich ciężarów Janusz Przedpełski, jak i znakomici szkoleniowcy Klemens Roguski, a później Ryszard Szewczyk. Na pomostach specjalistycznej hali setki ton przerzucali pracowicie między innymi mistrzowie olimpijscy Waldemar Baszanowski i Zygmunt Smalcerz, mistrzowie świata Norbert Ozimek i Mieczysław Nowak czy inni medaliści olimpijscy z Barcelony lub Sydney Waldemar Malak, Agata Wróbel i Szymon Kołecki. A przecież nadal w Cetniewie pierwszoplanową dyscypliną był boks. Kiedy do historii odchodzili już Feliks Stamm ze swym wiernym sztabem (Paweł Szydło, Stanisław Zalewski, Stanisław Cendrowski), pięściarskimi zgrupowaniami kierowali jego następcy Henryk Nowara, Michał Szczepan, Czesław Ptak czy Andrzej Gmitruk.
W połowie lat 80. dyrektor Janusz Kluczyński uznał, że możliwości hotelowo - organizacyjne Ośrodka są już na tyle duże, by można go otworzyć również dla przedstawicieli gier zespołowych. Do tego jednak potrzebny był "drobiazg" - wielofunkcyjna, spełniająca wszystkie wymogi, hala szkoleniowo - widowiskowa. Takie obiekty produkowano w ówczesnej NRD, co dla obrotnego i dynamicznego szefa ośrodka nie było większym problemem. Elementy hali szybo przyjechały nad polski Bałtyk i jeszcze przed Igrzyskami w Seulu w 1988r. ówczesny minister sportu Aleksander Kwaśniewski dokonał uroczystego otwarcia największego obiektu cetniewskiego. Do sławnego już nie tylko w Polsce, ośrodka zaczęły więc zjeżdżać regularnie kadry narodowe siatkówki, koszykówki i piłki ręcznej, nie mówiąc już o coraz liczniejszych zgłoszeniach klubowych.
Janusz Kluczyński był 10-tym z kolei włodarzem cetniewskich włości, ale bez wątpienia jego najdłuższa w historii ośrodka kadencja (już 23 lata!) najmocniej odcisnęła się na pozytywnym wizerunku Cetniewa w polskim światku sportowym. Kilku poprzednich kierowników (potem dyrektorów) pełniło tę funkcję króciutko, nierzadko parę zaledwie miesięcy, i siłą rzeczy nie mogło wykazać większej inicjatywy organizacyjnej. Byli jednak i tacy, którym Cetniewo w ogromnym stopniu zawdzięcza swój harmonijny rozwój. Na pewno należy do nich pierwszy kierownik Henryk Iwaszkiewicz, który wspólnie z Papą Stammem kładł podwaliny późniejszych sukcesów inwestycyjno - szkoleniowych. Jego pracę z powodzeniem kontynuował rodowity Kaszuba z najdłuższym po Kluczyńskim stażu (7lat) Brunon Jackowski, przez dwa lata kierowała Cetniewem twarda damska rączka Marii Kędzierskiej, u której jako wice praktykował już jej następca, rzutki i pełen pomysłów Jerzy Burbulis (1974-77). To właśnie z p. Jerzym i przy pełnym poparciu PZB, udało się nam w 1977r. doprowadzić do pamiętnej uroczystości nadania cetniewskiemu OPO imienia Feliksa Stamma z odsłonięciem Jego wizerunku w płaskorzeźbie. Nastały potem długie rządy Janusza Kluczyńskiego, którego kolejną ambicją stała się nowoczesna pływalnia wyczynowo - rekreacyjna dla potrzeb nie tylko pływaków, lecz także przebywających tu innych grup sportowych i wczasowiczów. Wszak zimne wody otwartego Bałtyku nawet w lecie nie zawsze zachęcają do rekreacyjnych kąpieli. Rozpoczął więc energiczne i po latach uwieńczone wreszcie powodzeniem, starania o zgodę warszawskiej centrali, a co za tym idzie o niemałe fundusze. Tych starań nie zaprzepaścił jego następca, dawny medalista olimpijski Kazimierz Zimny (1998-2002) i jesienią 2001r. wspaniała pływalnia otworzyła swe podwoje. "Aquarius" to prawdziwa perła w koronie obiektów cetniewskich, to obiekt światowej klasy, wysmakowany architektonicznie, funkcjonalny i supernowoczesny, z elektronicznym systemem pomiaru czasu, z drugim basenem rozgrzewkowo - rekreacyjnym, z atrakcyjną dla dzieci i młodzieży 70-metrową zjeżdżalnią rurową, z trybuną na 250 miejsc i całym kompleksem odnowy biologicznej, przeniesionym ze starego hotelowca. Długoletnie zabiegi zostały spełnione i Janusz Kluczyński, ponownie na początku 2002r. obejmując Cetniewo, nie kryje w tym względzie uznania dla swojego poprzednika.
W ten sposób, po 50-ciu latach zamknięto z grubsza wszystkie potrzeby i wymagania stawiane przed europejskiej klasy Ośrodkiem Przygotowań Olimpijskich. Na obszarze 19 ha powstał cały kompleks krytych obiektów szkoleniowo - widowiskowych o łącznej, imponującej kubaturze 120 tys. m3, z bazą hotelową dla 320 osób w 128 pokojach, z całym zapleczem usługowo - rekreacyjnym i życzliwą, sprawnie wyszkoloną, 130-osobową załogą. Obraz ten uzupełnia 5 kortów tenisowych, tor łuczniczy oraz małe treningowe boiska i stadionik piłkarski, z którego korzysta klub z Władysławowa. Zresztą współpraca ośrodka z miastem i gminą układa się harmonijnie, choć władze miejskie usilnie zabiegały o zmianę szyldu z OPO Cetniewo na OPO Władysławowo. Oficjalnie zresztą tak się już stało, bowiem przedwojenna malutka osada Cetniewo, a później samodzielna dzielnica, została wchłonięta przez rozrastające się miasto. Mimo wszystko, Cetniewo zbyt mocno utkwiło w tradycji i historii polskiego sportu i zapewne pod tą nazwą długo jeszcze będzie funkcjonować. A OPO jest szeroko otwarte dla władysławowskiej młodzieży, która korzysta nie tylko z boiska piłkarskiego czy pływalni, ale np. lekcje wf szkoły podstawowej nr 1 regularnie odbywają się w cetniewskich obiektach. W okresie jesienno - zimowym korzystają z nich także, tzw. "zielone szkoły", czyli dzieci z najbardziej zadymionych regionów w kraju. Nie można też zapomnieć o wakacyjno - letniskowej funkcji osrodka. Nie zawsze przecież wszystkie miejsca w lecie zajmują sportowcy (często z rodzinami), zajmują więc je działacze, sędziowie i wiele osób nie zawsze ze sportem związanych. Zresztą z potężnej stołówki korzystają także nagminnie wczasowicze, mieszkający poza ośrodkiem. I w ten m.in. sposób OPO uzupełnia swe dochody na rozwój i działalność.
Dyrekcja ośrodka nigdy nie stroniła też, a wręcz zabiegała o organizację atrakcyjnych, o zasięgu międzynarodowym zawodów sportowych.
Ośrodek zbierał gorące podziękowania i dowody wdzięczności od związków sportowych za np. wzorową organizację (dwukrotnie) Pucharu Bałtyku w podnoszeniu ciężarów, mistrzostwa Armii Zaprzyjaźnionych czy nawet w 1991r. mistrzostwa Europy seniorów w tej dyscyplinie sportu. A także dwukrotne, skomplikowane organizacyjnie żeglarskie mistrzostwa Europy w klasie Finn, za europejskie czempionaty juniorów w piłce ręcznej, siatkówce i koszykówce, za mecze międzypaństwowe w grach zespołowych czy wreszcie za cały szereg mistrzostw Polski w rożnych dyscyplinach sportu np. w tenisie stołowym.
Pół wieku cetniewskiego OPO to szmat pracowitego czasu, wypełnionego żmudną codzienną robotą dla polskiego sportu. Stąd brały początek i tu miały swe korzenie jakże liczne przyszłe medale i tytuły mistrzowskie sportowców z białym orzełkiem na piersi. Oni będą o tym zawsze pamiętać i warto, aby tę pamięć zachowali także wszyscy, którzy kiedyś gorąco ich oklaskiwali i ze ściśniętym gardłem wysłuchiwali Mazurka Dąbrowskiego.
Jerzy Gebert